Wciągnęłam powietrze nosem i chwilę przytrzymałam je w płucach.
Następnie wypuściłam je na tyle mocno, że ściółka wokół mojego pyska
odleciała. Wyraźnie czułam zapach stada saren. Uśmiechnęłam się
delikatnie pod nosem. Idąc tym tropem trafiłam na dość sporych rozmiarów
łąkę. Była ona niezwykle kolorowa, chodź i tak przeważała tam zieleń.
Od razu w oczy wpadła mi średnich rozmiarów koza. Oblizałam się na samą
myśl o posiłku. Uwielbiałam polować. Przyczaiłam się na skraju lasu i
uważnie rozejrzałam po okolicy. Nie chciało mi się biegać za moim
przyszłym obiadem. Krzaków w pobliżu mojej przyszłej zdobyczy nie było.
Została mi tylko wysoka trawa. Zaczęłam się skradać. Zatrzymałam się
dopiero w odległości około trzech metrów od kozy. Nieświadome
zbliżającej się śmierci zwierze najspokojniej w świecie się rozglądało.
Wykorzystałam nieuwagę samicy, odwróciła łeb. Ruszyłam z miejsca,
odległość nas dzielącą pokonałam zaledwie dwoma skokami. Trzeci
zakończył się już powaleniem zwierzęcia. Dosłownie chwilę się
szarpaliśmy. Jednak nie miało to większego znaczenia i sensu. Obie
wiedziałyśmy jak to się skończy. Chwilę później przyszła śmierć mojej
ofiary. Podniosłam łeb i rozejrzałam się wokół czy nikt na pewno mnie
nie obserwuje ani nie chce mnie zaatakować. Zdecydowanie nie lubiłam być
goniącym, zawsze to ja atakowałam. Reszta stada uciekła w popłochu.
Złapałam w zęby mój obiad i zaciągnęłam martwą sarnę do lasu. Tam
zjadłam sobie spokojnie.
Po posiłku oblizałam dokładnie pysk. Spojrzałam na łapy i od razu
wiedziałam, że muszę się umyć. Przypomniało mi się, że po drodze mijałam
jezioro. Ruszyłam w tamto miejsce. Jednak trafić tam nie było łatwo,
ale w końcu się udało. Na miejscu zanurzyłam swoje ciało w wodzie. Nie
spieszyłam się jakoś za specjalnie z oczyszczeniem sierści. Wyszłam na
brzeg i położyłam się pod drzewem. Kątem oka zauważyłam, że zbliża się
do mnie jakiś pies. Podniosłam się i zaczęłam obserwować nieznajomego.
Jak się okazało był to samiec. Dokładniej był owczarkiem pirenejskim,
był ode mnie niższy. W końcu zatrzymał się w znacznej odległości.
Nastała chwila ciszy, a my patrzyliśmy na siebie.
Sinister?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz