wtorek, 12 września 2017

Od Amnesii (do Sinistera)

Wciągnęłam powietrze nosem i chwilę przytrzymałam je w płucach. Następnie wypuściłam je na tyle mocno, że ściółka wokół mojego pyska odleciała. Wyraźnie czułam zapach stada saren. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. Idąc tym tropem trafiłam na dość sporych rozmiarów łąkę. Była ona niezwykle kolorowa, chodź i tak przeważała tam zieleń. Od razu w oczy wpadła mi średnich rozmiarów koza. Oblizałam się na samą myśl o posiłku. Uwielbiałam polować. Przyczaiłam się na skraju lasu i uważnie rozejrzałam po okolicy. Nie chciało mi się biegać za moim przyszłym obiadem. Krzaków w pobliżu mojej przyszłej zdobyczy nie było. Została mi tylko wysoka trawa. Zaczęłam się skradać. Zatrzymałam się dopiero w odległości około trzech metrów od kozy. Nieświadome zbliżającej się śmierci zwierze najspokojniej w świecie się rozglądało. Wykorzystałam nieuwagę samicy, odwróciła łeb. Ruszyłam z miejsca, odległość nas dzielącą pokonałam zaledwie dwoma skokami. Trzeci zakończył się już powaleniem zwierzęcia. Dosłownie chwilę się szarpaliśmy. Jednak nie miało to większego znaczenia i sensu. Obie wiedziałyśmy jak to się skończy. Chwilę później przyszła śmierć mojej ofiary. Podniosłam łeb i rozejrzałam się wokół czy nikt na pewno mnie nie obserwuje ani nie chce mnie zaatakować. Zdecydowanie nie lubiłam być goniącym, zawsze to ja atakowałam. Reszta stada uciekła w popłochu. Złapałam w zęby mój obiad i zaciągnęłam martwą sarnę do lasu. Tam zjadłam sobie spokojnie.
Po posiłku oblizałam dokładnie pysk. Spojrzałam na łapy i od razu wiedziałam, że muszę się umyć. Przypomniało mi się, że po drodze mijałam jezioro. Ruszyłam w tamto miejsce. Jednak trafić tam nie było łatwo, ale w końcu się udało. Na miejscu zanurzyłam swoje ciało w wodzie. Nie spieszyłam się jakoś za specjalnie z oczyszczeniem sierści. Wyszłam na brzeg i położyłam się pod drzewem. Kątem oka zauważyłam, że zbliża się do mnie jakiś pies. Podniosłam się i zaczęłam obserwować nieznajomego. Jak się okazało był to samiec. Dokładniej był owczarkiem pirenejskim, był ode mnie niższy. W końcu zatrzymał się w znacznej odległości. Nastała chwila ciszy, a my patrzyliśmy na siebie.

Sinister?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz